piątek, 26 kwietnia 2013

AS17

Rano obudziłam się wtulona w Łukasz. Noc można uznać za owocną.
Wiśniewski nie obudził się kiedy się poruszyłam.Pocałowałam go lekko.Uśmiechną się i otworzył oczy .
- Dzień dobry,śpiący królewiczu.
- Witam waszą piękną wielkomość.
W pokoju zabrzmiał dzwonek telefonu.
- Czemu akurat teraz?- zadał retoryczne pytanie,sięgając po telefon.
- Słucham. Tak dobrze,już idę.-powiedział rozłączając się.
- Muszę na śniadanie.Trener się niecierpliwi.
- Idź.- powiedziałam.
- Choć ze mną.
Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
- No.. no dobrze
W głębi serca kochałam Piotrka,ale on będzie miał dziecko.Czy ja nie miałam prawa żeby kochać i być kochaną.Łukasz stał się moim przyjacielem.Mógł też zostać moim mężczyzną.
- Tak masz rację.Pójdźmy razem.
Chciałam zobaczyć minę Nowakowskiego,jak się dowie jak to jest stracić,coś co się kocha.Ubrałam się w mój reprezentacyjny dres i zeszliśmy do stołówki trzymając się za ręce.Kiedy weszliśmy do pomieszczenia Kanadyjczycy kończyli śniadanie, a Polacy dopiero zaczynali. Zabraliśmy się nakładanie swojej porcji. 
- Muszę się iść wytłumaczyć trenerowi.- powiedział.
- Jane idź . Ja muszę też obgadać kilka spraw ze swoim. 
Cmoknęłam go w policzek i ruszyliśmy do stolika gdzie siedział cały sztab. Poczułam na sobie wzrok Nowakowskiego.

Jeden z stolików na jadalni: 
- Te Łukasz,choć do nas.- zawołał mnie Winiarski.
- Spoko. - usiadłem obok Bartka.
- I jak było na randce? - zagadał Kuba.
- Super.
- Z tego co mi wiadomo to Kurek podobno spałeś dzisiaj u Zatiego. To w takim razie gdzie spał dzisiaj nasz Łukasz ? U Pita? - dociekał Igła.
- Nie,nie u Cichego.
- To gdzie?
- U Karoliny.Zadowolony.- Kurek z wrażenia wypluł kawę na podłogę.
- No , stary.Gratulacje.- pogratulował mi Jarski.
Piotrek siedział cicho,tępo wpatrując się w bułkę.
- Jesteście razem?- zapytał cicho.
- Tak. - odparłem satysfakcją. Trochę podkoloryzowałem prawdę , ale to tylko kwestia czasu , kiedy ja i Karolina będziemy razem.
- Kłamiesz!!!- uderzył pięścią w blat stołu.
- Nie.
- Łukasz ? - odezwał się jej głoś za moimi plecami.
- Tak, kochanie. - uśmiechnąłem się sztucznie.
- Wszystko w porządku?

Z perspektywy Karoliny: 
- Wszystko w porządku ? - zapytałam. 
- Nic , nie jest w porządku!!- wybuchnął Nowakowski. 
- A ty co masz do tego? - zapytałam. 
- Dużo!!! Czy , nie możesz w końcu mnie dostrzec!! Staram się być dla ciebie przyjacielem , ale ty  tego nie widzisz!! Tylko dajesz dupy  innemu , który to tylko wykorzysta!!! Stałaś się po prostu zwykłą dziwką!!!- wykrzyczał mi to wszystko w twarz. 
Mojej reakcji , chyba spodziewali się wszyscy obecni na sali. Po oddani celnego szczału w policzek środkowego. Wybiegłam z jadalni , zalewając się łzami. Słyszałam ,że ktoś mnie woła, ale ja nie potrafiłam się zatrzymać. Nogi same biegły. Trafiłam do jakiegoś parku. Kompletnie nie znałam tego miejsca . Usiadłam na jednaj z ławek. Pozwalając płynąc łzą , patrzyłam jak mijają mnie , różnie ludzie, kobiety z wózkami. Po jakieś chwili , na drugim końcu ławki usiadła kobieta  w cygańskiej spódnicy  .
 Miała około 58 lat. Włosy koloru czarnego przechodzące gdzie nie gdzie w siwiznę. 
 - Płacz , płacz. To pomaga. Jeżeli cierpi dusz , to trzeba płakać.- odezwała się. 
- Słucham? Pani mówi do mnie? 
- Dziecko drogie oczywiście , że do ciebie. Widzę , że cierpisz i to nie przez byle kogo. Przez mężczyznę. 
- Ale skąd Pani wiem? 
- Z kart. Kazały mi to przyjść.
- Niby skąd one wiedzą , że cierpię , przez durnego, samolubnego mężczyznę!!
- Nie unoś się. On zrozumie , że popełnił błąd. 
- Teraz to już nie ma znaczenia. 
- Ojj.... chyba ma. Cierpisz , bo kochasz, tylko nie chcesz się do tego przyznać. 
- Nie mam się do  czego przyznawać. 
- Czy aby na pewno? 
- Jedynie , do czego mogę się przyznać. To , ze nie wiem jak wrócić spowrotem.
- Nie masz się o co bać. Los sam ci pomoże wrócić. O nawet twoje przeznaczenie ku nam zamierza.  
Nawet nie chciałam wiedzieć co lub kto jest tym przeznaczeniem. Jak dla mnie mogło by mnie ominąć i pójść  sobie dalej , nie zwracając na mnie uwagi. Obróciłam wzrok i przyglądałam się moim miętowym  butą. 
- Karolina. - odezwał się jego głos. 
- Po co tu przyszyłeś? 
- Sam nie wiem. 
- To teraz wróci , tam skąd przyszyłeś  i zostaw  mnie w spokoju . 
- Wrócę , tylko daj mi się wytłumaczyć. 
- Nie ma czego tłumaczyć. Powiedziałeś to co miałeś powiedzieć. 
- Przepraszam , ja tak nie myślę. 
- Nie?? - parsknęłam śmiechem. - Wiesz jak mnie rozśmieszyć. 
- Nie. Karolina przecież wiesz co do ciebie czuje. Nie jesteś dziwką. 
- Nie. Piotr , ja nie wiem co czujesz. Nic mi nie mówisz. I niech tak zostanie. - wstałam z ławki. 
Na moim policzku  poczułam pierwsze krople deszczu.
- Świetnie. 
Siatkarz podszedł do mnie i pocałował w policzek. 
- Kocham Cię. 
Popatrzyłam w jego oczy. Wiedziałam , ze mówi prawdę. Jego oczy to zdradzały. Faktycznie oczy są kluczem , żeby zaglądnąć w głąb duszy. 
- Ja ciebie też. 
Pocałowałam go. Deszcz nastał w siłę, ale nam to nie przeszkadzało. 
- Przepraszam ,że czekałem na deszcz.- usłyszałam z jego ust. Teraz ust należących też do mnie :). 
 








$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$
 Przeczytałeś? Zostaw komentarz po sobie. To naprawdę motywuje!
Trochę czekaliście na ten rozdział:(
PRZEPRASZAM       <-- Klik , coś na przeprosiny:)


1 komentarz:

  1. świetny rozdział, dobrze, że w końcu się zeszli ; ) i wszystko sobie wyjaśnili.

    OdpowiedzUsuń